Ułatwienia dostępu

Jak to się dzieje, że osoba nałogowo pijąca alkohol nie widzi problemu?

Jak to się dzieje, że osoba nałogowo pijąca alkohol nie widzi problemu?

Co takiego dzieje się ze sposobem myślenia osoby uzależnionej od alkoholu, że pomimo różnych przykrych konsekwencji picia, nadal pije alkohol? Pomimo sygnałów od najbliższych, że to picie wykracza poza normę, mimo ich próśb, mimo własnych postanowień i mimo obietnic składanych bliskim - alkohol zwycięża. A na dodatek nie staje się to wcale dowodem dla samego zainteresowanego, że z tym uzależnieniem to jest coś na rzeczy...


Wielu z nas słyszało to słyszało: "ja nie jestem uzależniony", "piję bo chcę i kiedy chcę, nie muszę wcale pić!", "jak nie chcę to nie piję!", "przecież nie piję codziennie!" - słowa wypowiadane z żarliwym przekonaniem, czasem złością, stanowczo. Uzależniona osoba w tym momencie nie kłamie, nie wprowadza nas świadomie w błąd - on /ona naprawdę w to wierzy! W jego/jej głowie zbudował się bardzo spójny system myślenia na temat własnego picia - myślenia, które ma tylko jeden - chory - cel: sprawić by można w spokoju sumienia pić dalej, by nie odebrano tej osobie alkoholu - substancji, którą tak pożąda. Substancji, która zapewnia ucieczkę od szarej lub często trudnej rzeczywistości, zwalnia z wysiłku i życiowej odpowiedzialności, dostarcza niepowtarzalnych zmian emocji.

Jakże trudno jest rzucić trunek, który nabrał takiej mocy! O wiele łatwiej jest uwierzyć podszeptom zafałszowanego myślenia, które podpowiada, że różnego rodzaju kłopoty życiowe to skutek niesprawiedliwości losu i złośliwości otoczenia a nie nadużywania alkoholu i powtarzających się wciąż trudności z kontrolowaniem jego spożywania.

 

Uzależniona osoba broni się przed zobaczeniem prawdy o swoim piciu i jego skutkach - po to by móc dalej pić. Tak ogromna jest potrzeba picia, że wierzy w to, co myśli pomimo kosztów, jakie przynosi to picie. Nierzadko umierający z powodu marskości wątroby - do ostatniej chwili życia zarzeka się, że "pije tak jak inni", "nie ma z tym problemu", "nie jest żadnym alkoholikiem" - a ta marskość wątroby to wynik złego odżywiania się: "za dużo smalcu jadłem...". A przecież właśnie umiera przez alkohol, przez uzależnienie!

 

Nie jest to świadome oszukiwanie innych, osoba w nałogu święcie w to wierzy, bo sama przestaje mieć w tym rozeznanie. Umysł wiedzie na manowce, zawodzi. Trudno nałogowcom samodzielnie rozeznać, co jest prawdą a co fałszem w ich relacji z alkoholem.

Często ludzie chorzy na nieuleczalną, śmiertelną chorobę, o której wiedzą już wszyscy dokoła, wydają się być autentycznie nieświadomi tego faktu. Dokładnie tak rzecz się ma w przypadku osób uzależnionych od alkoholu. W końcowej fazie choroby uzależniony może umierać już na skutek powikłań zdrowotnych spowodowanych wieloletnim nałogowym piciem i bardzo stanowczo zaprzeczać jakimkolwiek problemom związanym z alkoholem.

 

To wydaje się niewiarygodne! A tymczasem jest to najbardziej charakterystyczna cecha tej choroby: usilne zaprzeczanie, że ma problem z piciem pomimo oczywistych wydawałoby się faktów. Pomimo, że np. wyrzucono go z pracy przez picie, pomimo wielodniowych ciągów picia, pomimo pobytu na "detoksie" na skutek przykrego zespołu abstynencyjnego po odstawieniu alkoholu, gdy organizm tak usilnie domaga się kolejnej dawki alkoholu... Pomimo nieudanych prób wytrwania w niepiciu, pomimo skarg ze strony najbliższych, pomimo opuszczenia przez nich i pomimo dojmującej samotności - wciąż wydaje mu się, że nie ma problemów z piciem i wszystko jest pod kontrolą "a do alkoholika to mi jeszcze daleko..."

 

To jest samooszukiwanie, które tworzy bardzo ważny mechanizm psychologiczny zwany mechanizmem iluzji i zaprzeczeń. Działa on w sposób niezamierzony i nieuświadomiony dla osoby uzależnionej. Wraz z postępem choroby system iluzji i zaprzeczania rozbudowuje się, coraz więcej jest wytłumaczeń przemawiających na korzyść alkoholu, coraz mniej dla pijącego widoczne są straty ponoszone wskutek nadużywania alkoholu.

 

Samooszukiwanie tworzy w głowie uzależnionego nieprzepuszczalny mur obronny, którego zadaniem staje się odgrodzenie od informacji, które mogłyby spowodować odstawienie alkoholu. Mur się rozrasta zasłaniając alkoholikowi dostęp do rzeczywistości. Tak więc osoba nałogowo pijąca nie będzie potrafiła przypomnieć sobie ile wypiła, jak dużo czasu poświęciła na picie, nie rozpozna konsekwencji tegoż picia, gdyż jej własny umysł podpowie fałszywą myśl usprawiedliwiającą w inny sposób kłopoty życiowe. Trudno jej będzie nawet porządnie zastanowić się nad swoim piciem bo umysł będzie uparcie koncentrował uwagę na innych sprawach.
Ale przecież niekiedy osoba uzależniona konfrontuje się z rzeczywistością: dochodzą do niej informacje o niespłaconych długach, zauważa, że dzieci jej unikają albo straciła do nich wręcz prawa rodzicielskie, pracodawca dał naganę i czeka na jeszcze jedno potknięcie by ostatecznie zwolnić z pracy, “kac” po ostatnim piciu był tak długi i pełen cierpienia, itd. Innymi słowy bywają momenty, gdy osoba uzależniona ma szansę powiązać swoje problemy życiowe z tym, że nałogowo i szkodliwie pije alkohol. To jest najlepszy moment na motywowanie do leczenia, bowiem taka świadomość kłopotów spowodowanych piciem nie przetrwa długo i niebawem naruszona chwilowo konstrukcja obronna umocni się na powrót.

Osoba uzależniona - właśnie przez to, że jej własny umysł stosuje mnóstwo samooszustw - nie może samodzielnie poradzić sobie z niepiciem alkoholu i trudnościami emocjonalnymi wynikającymi z tej choroby. Do tego potrzebny jest drugi człowiek: terapeuta, grupa terapeutyczna oraz doświadczeni koleżanki i koledzy z grupy Anonimowych Alkoholików.