Postawienie psychologicznej granicy ma spełniać podobną rolę co fizyczne granice: komunikować o odrębności danej osoby, o własności jej terytorium, o zgodzie bądź nie na wejście i zbliżenie się, o tym czyje prawa obowiązują - czyli kto tu rządzi, a czasem o możliwych konsekwencjach złamania tych obwieszczonych reguł. MOJE terytorium psychologiczne – czyli to, co zależy ode mnie i należy do mnie: moje myśli, uczucia, decyzje, czyny, potrzeby, prawa, tajemnice, sposób dysponowania moimi rzeczami. Granica jest informacją dla innych – na co im pozwalam. Sprawcy przemocy testują granice swoich przyszłych ofiar. Osobom, które nie mogły zbudować dobrych granic - łatwiej doświadczyć przemocy i wykorzystania.
Widząc posiadłość ogrodzoną płotem otrzymujemy automatycznie dość rozbudowaną, ale i ważną informację:
że ta ogrodzona przestrzeń jest CZYJAŚ a nie jest moja, nie mogę swobodnie sobie na nią wejść - wkroczenie do tej przestrzeni wymaga pewnego procesu decyzyjnego: rozważenia celowości tego, możliwości i ewentualnych konsekwencji.
Analogicznie, w kontakcie z drugim człowiekiem - jeśli umie on zaznaczać swoje granice - dostaję czytelne komunikaty o tym, czego on/ona sobie życzy, czego nie chce, na co się godzi a na co nie. Wiem, że to on/ona podejmie decyzję w swojej sprawie a nie ktoś inny - bo ta przestrzeń jest jego/jej.
Dość ważną informacją jest sam płot - jaki jest? Wysoki, niedostępny i nieprzejrzysty? Czy niski, łatwy do przeskoczenia, wyłamany w pewnych miejscach? Z wyglądu ogrodzenia dość łatwo jest wywieść wniosek na temat PODEJŚCIA właściciela do samego siebie i swojej prywatności: czy jest gotowy gościć u siebie intruzów? Czy pozwoli zajrzeć sobie do okna? Jak bardzo ceni sobie kontakt z ludźmi na własnych zasadach, w czasie przez siebie tylko ustalonym? Ta zaprojektowana przez właściciela granica może być zachętą do wejścia z butami na jego teren lub może być wręcz ostrzeżeniem "lepiej tego nie rób!".
Większość ogrodzeń dostarcza wiedzy na temat możliwych skutków ich przekroczenia. Używając wyobraźni możemy bez trudu odkryć co się stanie jeśli pokonamy wysoki mur z zainstalowanymi kamerami i tabliczką z podobizną groźnego psa. I w kontraście - co się wydarzy, gdy przejdziemy przez obszerny wyłom w drewnianym niskim płocie i wydeptaną dziką ścieżką w tym miejscu na trawie.
W kontaktach międzyludzkich dostrzegamy całą masę komunikatów o granicach osobistych. Najbardziej znane to słowa TAK i NIE, ZGADZAM SIĘ lub NIE ZGADZAM SIĘ, JA i TY, ON, MY, itp. Język mówiony lub pisany wyraźnie zarysowuje terytoria psychologiczne.
Są też słowa dające informację o słabości granic: NIE WIEM, NIE JESTEM PEWNA/Y, TY ZDECYDUJ, JEŚLI TAK CHCESZ a czasem milcząca zgoda "dla świętego spokoju" albo z obawy przed urażeniem kogoś.
Ogromne bogactwo języka niewerbalnego daje też szereg możliwości komunikowania o swojej granicy: przebogata mimika, gesty rąk, postawa ciała, patrzenie w oczy lub unikanie wzroku, ton głosu, intonacja, głośność i tempo mówienia, oddech, itd. W dużej mierze to sposób wyrażania słów stanowi o stanowczości i jest najbardziej przekonującym komunikatem przekazywanym drugiej osobie. Czyli warto popracować nad stanowczą, wyrazistą mową ciała.
O swoje granice należy dbać. Przede wszystkim warto dobrze ten swój osobisty płot poznać - w którym miejscu stoi? Czy inne osoby go dostrzegają i czy traktują go z należnym szacunkiem? Czy potrzebna mu naprawa? A może warto go w którąś stronę przesunąć albo umocnić? Dodać do niego jakąś widoczną informację? Umieścić gdzieś furtkę, która umożliwi wejście, ale tylko zaproszonym i zaakceptowanym gościom? Jak daleko ode mnie stoi ta granica - czyli na ile pozwalam blisko do siebie podejść innym? Jeśli za blisko mi do płotu - mój obszar intymności będzie wciąż atakowany, jeśli za daleko - będę żyć jak w samotnej twierdzy.
Ale stan naszych granic nie zależy tylko od naszych świadomych decyzji. Niestety, wpływ na to, jak potrafimy używać psychologicznych granic mieli inni ważni ludzie, których zachowań doświadczaliśmy w toku naszej osobistej historii.
Granice mogą zostać poważnie naruszone przez powtarzające się inwazje - wyobraźmy sobie drewniany płot z wyłamanymi szczeblami po wielokrotnym zakradaniu się złodzieja. Z czasem w tym miejscu płot może wręcz przestać istnieć, sam właściciel - wiele razy okradziony, zaatakowany - przestanie mieć poczucie, że między nim a napastnikiem istnieje jakaś namacalna granica. Taka uszkodzona granica - nigdy nie naprawiony zwalony płot - stać się może zachętą dla innych intruzów, którzy odczytają tą wyrwę w granicy jako pokusę i zachętę do szkodzenia właścicielowi.
Taka sytuacja ma właśnie miejsce w wielu życiorysach ofiar przemocy, które poprzez wczesne doświadczenia wykorzystania, maltretowania przez silniejsze osoby - w dorosłym życiu znów doznają krzywdy. Tym razem najczęściej ze strony swoich partnerów, ale też nierzadko od innych osób - współpracowników, szefów, znajomych i nieznajomych, którzy jakimś wewnętrznym radarem odczytują "wyrwy" w granicach osobistych potencjalnej ofiary.
Z tym, że ten wewnętrzny radar wcale nie jest tak tajemniczy jak by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Potencjalny sprawca przemocy, ktoś kto lubi naruszać czyjeś terytorium, dominować nad drugą osobą a nawet ją ranić - bez większego trudu znajdzie do pary potencjalną ofiarę swoich ataków. Kogoś, kto raczej się nie przeciwstawi z całą swoją mocą, kogoś, kto raczej ulegnie niż zdominuje. Działa jakiś magnetyzm, intuicja? Jeśli intuicją nazwiemy umiejętność wprawnego odczytywania drobnych sygnałów i łączenia ich w całościowe wnioski - to tak.
Każda osoba, która lubi dominować i ranić innych - będzie używać swego rodzaju testów na uległość. Innymi słowy - testów na przepuszczalność i wytrzymałość granic psychologicznych danej osoby. Będzie sprawdzać jak zareaguje partner jeśli zrobi krok na jego trawnik - minimalnie przekroczy granicę po raz pierwszy. Co na to właściciel posiadłości? Uda, że tego nie widzi, albo że nic takiego się nie stało? Czy zrobi jakiś gest by podkreślić granicę? Np. odmówi, albo powie o swoim niezadowoleniu, złości? Wyprosi intruza poza swój teren czy pozwoli mu pójść po swoim wypielęgnowanym trawniku dalej?
Często pierwsze minuty znajomości dostarczą istotnych informacji w tej sprawie. A jeśli ktoś ma trening w odbieraniu przemocy i jego osobiste granice wielokrotnie były podeptane - to nie zareaguje stanowczą obroną swojego terytorium. Być może nawet nie odczyta zdeptania trawnika jako agresji, być może zracjonalizuje to np. dobrymi intencjami sprawcy i zbagatelizuje, być może nie uzna tego za coś wartego uwagi. Nieświadomie i nieintencjonalnie da sygnał sprawcy: "Mam ponaruszane granice - jeśli chcesz się przekonać jak bardzo - zrób następny test!". I sprawca to zrobi by sprawdzić, jak daleko może się posunąć i czy warto dalej inwestować w tę znajomość, „bo jeśli się asertywnie obroni to trzeba będzie poszukać innej ofiary i innego płotu. Ale jeśli przekroczę jej granice raz drugi - z trochę większym impetem lub o dwa kroki dalej - a ona na to pozwoli?". Tak zaczyna się dramat powtarzanej traumy przemocy - dramat, którego można uniknąć. Jak?
Psychoterapia jako profilaktyka dalszych zranień
Wszystkie te osoby, które los doświadczył przemocą fizyczną, psychiczną i seksualną w dzieciństwie są bardziej narażone na zranienie ze strony sprawców przemocy w swoim już dorosłym życiu. Mają ponaruszane granice osobiste i dużo łatwiej będzie im uwikłać się w relację ze sprawcą, trudniej - o dziwo! - go rozpoznać i trudniej wydobywać się z zależności i przeciwstawiać rozwiniętej już przemocy. Jednak są sposoby na to by odbudować swoje granice tak by dobrze służyły.
Na pewno każdej młodej osobie wchodzącej w dorosłe życie ze zranioną duszą i ciałem na skutek przemocy warto zalecić psychoterapię. Nie tylko po to by pozbyć się dojmującego cierpienia. Także po to by siebie dobrze poznać, by wiedzieć gdzie jestem JA i moje terytorium psychologiczne a gdzie inni ludzie, gdzie przebiega ta granica?
W terapii często odwiedza się te ponaruszane miejsca, te wyrwy w płocie, którymi niegdyś sprawca przemocy chadzał i atakował. To konieczne powroty z powodów emocjonalnych - pozwalają upuścić upchnięte w podświadomości uczucia. Ale też pozwalają rzucić światło na sam fakt zdewastowanych granic w tym miejscu i konieczność ich odbudowy.
Wielokrotne naruszenie granicy przy niemożności obronienia się skutkuje najczęściej pewnym mechanizmem obronnym - wyparciem. Ofiara przemocy wymazuje ze świadomości wspomnienie tej agresji albo chociaż związane z nią emocje. Częstokroć wypiera też świadomość swojej granicy i moment, sposób jej przekroczenia. Jeśli tak jest - to w późniejszym życiu będzie brakować świadomości aktualnego przekraczania granicy w tym właśnie miejscu przez inną już osobę.
Magia? Nie, zawiłości ludzkiej psychiki - dlatego warto te sprawy odwikłać przy użyciu profesjonalnej psychoterapii. Samemu nie uda się zbadać swojej podświadomości i tego, co się w niej obronnie ukryło. Do tego potrzebny jest drugi - znający się na rzeczy - człowiek. Współtowarzysz w tej podróży w głąb siebie, przewodnik zapewniający bezpieczeństwo i dbający o granice - psychoterapeuta.
Asertywność - sztuka zaznaczania swoich granic
Świetnym uzupełnieniem dla psychoterapii jest trening asertywności. Asertywność to uczciwe, bezpośrednie i stanowcze informowanie o swoich potrzebach, uczuciach i opiniach, w sposób szanujący potrzeby, uczucia i prawa drugiej osoby. Różni się to więc od zachowania agresywnego, w którym wyrażamy nasze potrzeby bez liczenia się z innymi ludźmi, różni się też od zachowania uległego, w którym rezygnujemy z realizacji siebie, własnych potrzeb i uczuć. Asertywnie znaczy więc: wyrażam siebie i bronię własnych praw, uznając prawa innych.
Jako człowiek asertywny biorę odpowiedzialność za kształt relacji z ludźmi - stawiam warunki, pozwalam lub nie zgadzam się, decyduję, wybieram. Ja to robię - nie pozostaję w roli osoby, która tylko reaguje i odbiera ataki. Pamiętaj: Masz prawo żyć tak, jak chcesz i zależy to tylko OD CIEBIE!