Ułatwienia dostępu

Złość rodzica na dziecko - przeczytaj zanim dasz jej upust

Złość rodzica na dziecko - przeczytaj zanim dasz jej upust

Uczucie złości a czasem wręcz wściekłości do własnego dziecka jest doświadczeniem, wobec którego może matki i ojców ogarniać bezradność. W micie "dobrego rodzica" tkwi przecież obraz wiecznej łagodności, wyrozumiałości i opanowania, poświęcania się. Brak w nim miejsca na nieopanowane reakcje czy gniew. Po wybuchu złości dopadają matki i ojców wyrzuty sumienia i wstyd a akty tej "niedoskonałości rodzicielskiej" są zazwyczaj ukrywane przed otoczeniem. Złość i zdenerwowanie w stosunku do dziecka są jednak naturalne. Nie ma takich rodziców, którzy od czasu do czasu nie mieliby negatywnych odczuć w stosunku do swojego dziecka. Mit dobrych, nadzwyczaj cierpliwych, tylko kochających rodziców, utrudnia bardzo radzenie sobie ze złością. Bo jeśli przyznamy się do uczucia złości - łatwiej możemy stawić jej czoła. Warto jednak przede wszystkim wiedzieć, gdzie może być źródło złości do dziecka bo nie zawsze tkwi ono po prostu w nieodpowiednim i męczącym zachowaniu potomka.



BRZEMIĘ PRZESZŁOŚCI

Warto zdawać sobie sprawę, że w sytuacje konfliktu z dzieckiem wciąż miesza się przeszłość rodziców. Wychowanie w domu pochodzenia, jego klimat emocjonalny, mniejsze czy większe urazy wyniesione z tamtych czasów, sposoby porozumiewania się, swoisty system wartości, itd.
Temat narodzin i wędrowania złości w rodzinie i między pokoleniami jest bardzo obszerny. Dziś skupić chcę się tylko na niektórych zagadnieniach.


ZDŁAWIONE POTRZEBY RODZICA

Część rodziców, zwłaszcza matek, często zatraca się usiłując dogodzić swojemu dziecku. Stara się być perfekcyjną matką i panią domu, pokazuje, że potrafi ze wszystkim sobie poradzić. Te kobiety tylko momentami zauważają: "ja się tutaj w ogóle nie liczę". Zapytane przez terapeutę jakie są ich potrzeby, mawiają: "żeby dom był posprzątany, obiad ugotowany i wszyscy zadowoleni". To kontynuacja dzieciństwa, w którym dziewczynka rozwinęła swoisty program na pomijanie swoich potrzeb. Jej potrzeby nie były przez dorosłych realizowane albo była za nie tak czy inaczej karana. Potem, w dorosłym życiu, własne dzieci są wyzwalaczami tych wszystkich programów, jakie rodzic wyniósł z własnego dzieciństwa.
Jeżeli rodzic wzrastał w poczuciu, że nikogo to nie interesuje, jak się czuje ani jakie są jego potrzeby, że nie wolno na nie zwracać uwagi bo to egoizm - to sytuacje, gdy jego dziecko upomina się o swoje potrzeby stają się bardzo trudne, konfliktowe.

Czasem rodzice odczuwają zazdrość w stosunku do własnego dziecka: "mnie nie wolno było tak późno wracać do domu, chodzić na dyskoteki", "gdybym tak się odezwał do ojca od razu dostałbym lanie", "tyle musiałem pracować gdy byłem dzieckiem a on? Żyje jak książę!" Zdławione w dzieciństwie, niezaspokojone potrzeby, dochodzą czasem do głosu w konfrontacji z własnymi dziećmi. A zwłaszcza, gdy oczekujemy od nich wdzięczności za nasze poświęcenia. Zazdrość w stosunku do tego, na co może liczyć nasze dziecko a my nie mogliśmy, obraca się często w złość, trudno jednak jest nam odczytać źródło tej złości więc rozglądamy się wokół i.... w zachowaniu dziecka nie jest trudno znaleźć coś niewłaściwego. Wiążemy więc swoją złość z jego zachowaniem.

Dziecko popełnia też mnóstwo błędów, na tym polega nauka życia. Nikt nie rodzi się od razu doskonały. U rodziców, którzy sami nie czują się zbyt pewni siebie i boją się, że ktoś mógłby odkryć ich własne niedoskonałości - sytuacja, gdy jego dziecko popełnia błędy - uruchamia większy lęk. Trudno mu znieść, że jego potomek czegoś nie umie, w czymś się myli. Można się wtedy zastanawiać, co się działo, gdy rodzic ten popełniał błędy będąc dzieckiem i jak w jego rodzinie pochodzenia podchodzono do osiągnięć.

Z pewnością wszyscy rodzice, którzy wychowywali się w domach, w których nadużywano alkoholu czy używano przemocy lub w rodzinach, gdzie byli "emocjonalnie opuszczeni" - będą mieli większe trudności w realizowaniu roli matki czy ojca.

 
ZŁOŚCIĄ W KOZŁA OFIARNEGO

Rodzic może zaprzeczać części swojej osobowości - np. lękliwości - ponieważ uważa ją za złą, często dlatego, że w jego dzieciństwie zostały mu przyswojone takie wartości. I już wtedy mały chłopiec czy dziewczynka wyparli swoja "zalęknioną część natury" w obszar nieświadomości. Odkrywając tę cechę u swojego dziecka - zaczyna ją zwalczać. Swój wewnętrzny konflikt: Ja-odważny i pewny siebie kontra Ja - zalękniony, niepewny, przenosi na dziecko, które w ten sposób może stać się kozłem ofiarnym.

W opisany wyżej sposób wszystkie "złe cechy" rodzica zostają zebrane w jednej osobie. Z tych licznych nieakceptowanych "złych" cech, kształtuje się, z perspektywy innych członków rodziny - obraz "złego dziecka". Zaczyna więc ono spełniać rolę "czarnej owcy" w rodzinie. Z lojalności do rodziców dzieci są wielokrotnie gotowe podejmować tę rolę i odpowiadać temu obrazowi jaki został dla nich stworzony. Kozioł ofiarny znajduje się w pozycji "jeden przeciwko wszystkim" i zbiera na siebie całą lub prawie całą złość członków rodziny. On ją katalizuje.
Niedocenianie, odrzucanie, poczucie winy i bezwartościowości, jakie związane są z tą rolą, pozostawiają głębokie ślady w osobowości dziecka. Jego zachowanie jest coraz bardziej "złe" i coraz trudniej mu sprostać wymaganiom dorosłych. To dramat błędnego koła niepowodzeń i agresji.

Nierzadko dziecko spełnia swoją rolę "kozła ofiarnego" stwarzając różne problemy aby odwrócić uwagę od konfliktów w parze: mama - tata. Tzw. "trudne dziecko" często robi co może by rozwiązać problem rodziny, zapobiec wybuchowi konfliktów, odsuwa uwagę rodziców od ich związku i ogniskuje ją na swoim nieznośnym zachowaniu. Rodzice często interpretują problem inaczej, że to syn lub córka jest przyczyną ich wzajemnej niezgody, tymczasem źródło tkwi w ich relacji, w którą - nieświadomie - interweniuje dziecko, po to by utrzymać rodzinę w całości.

Nie jesteśmy w stanie uciec od nas samych oraz od naszej biografii. To, czego nie potrafimy w sobie zaakceptować, czego nie chcemy dostrzec - produkujemy znowu nieświadomie, przerzucamy na dziecko i zmuszamy je w ten sposób by to inscenizowało.

OCZEKIWANIA

Współczesne dzieci stały się centralnymi postaciami w rodzinie. Rodzice wiążą z nimi wiele oczekiwań, przy czym wiele z nich bywa nieświadoma lub nie do końca nazwana.
Dzieci nadają sens życiu bo świat wokół nas prezentuje się często jako chłodny, bezosobowy, rzeczowy. To dzieci często pozwalają rodzicom poczuć się w końcu potrzebnymi. Inwestując w dziecko wysiłek, poświęcając część swoich potrzeb na rzecz zaspokojenia jego potrzeb - rodzic ma nadzieję, że otrzyma od dziecka wieczną miłość, bliskość i wdzięczność, jak również uznanie. Więź z dzieckiem ma szansę być tą jedyną w swoim rodzaju bliską więzią, w obecnych czasach związki są bowiem coraz mniej zobowiązujące i trwałe. Tylko w oczach małego dziecka rodzic jest bezwarunkowo kochaną, wyczekiwaną, najważniejszą i najsilniejszą osobą na świecie. Uwielbienie małego człowieka mile łechce spragnione ego rodzica - to naturalne.

Ale dzieci dojrzewają i zaczynają spostrzegać rodzica bardziej realnie - czyli również z jego wadami, słabościami i potknięciami. Czar uwielbienia pryska. Nastolatek jest już bardzo czujnym i krytycznym obserwatorem i recenzentem zachowania rodziców. Niełatwo znieść "bycie pod lupą" własnego potomka, zwłaszcza, że w takim wieku stać młodego człowieka na sporą przesadę i wyrastającą z buntu skłonność do raniących komentarzy. Jeśli rodzic nie rozumie prawideł wieku dojrzewania trudno będzie mu poradzić sobie z własną złością wobec dziecka. Czasem rodzice nastolatka mają przekonanie, że "ktoś zepsuł im dziecko", że ono nagle się zmieniło na gorsze a przecież było takie słodkie. Tymczasem to nic nienormalnego, że ze słodkiego wielbiącego rodzica dzieciaczka wyrasta zbuntowany, krytyczny, niezadowolony nastolatek. Jednak rodzic może to odczuć jako ogromna stratę: stratę sojusznika, wielbiciela, pocieszyciela i koniec bardzo ważnej więzi nadającej dotąd życiu sens. To tak jakby rodzic utknął na jakimś etapie rozwoju i nie chciał z niego wyjść. Wielu rodziców w skrytości ducha marzy by ich nastolatek stał się na powrót "słodkim dzieciaczkiem", który będzie dostarczał im paliwa życiowego, nie są świadomi, że dzieckiem zaspokajali swoje ważne potrzeby: bycia kochanym, docenianym, potrzebnym, ważnym, dominującym.

Oczekiwania rodziców nierzadko przeradzają się w rozczarowania, dziecko nie zawsze dostarcza powodów do dumy, zwłaszcza jeśli poprzeczka wymagań postawiona jest wysoko a tolerancja na błędy nie istnieje. Oczekiwania rodziców mogą nie odpowiadać osobowości dziecka lub jego potrzebom. Mogą być wyrazem nierealistycznych, wyidealizowanych wyobrażeń. Dajmy na to, coraz częściej rodzice inwestują w edukację dzieci spore kwoty wymagając by dziecko osiągnęło poziom geniuszu. Nauka 3 języków obcych w przedszkolu, codzienne zajęcia pozaszkolne, itp. to okradanie dziecka z czasu potrzebnego na beztroską zabawę i własną inicjatywę, poszukiwanie i eksperymentowanie co lubię robić, na czym mi zależy. Rodzice przykręcają śrubę "dla dobra dziecka", zatracając się w swoich dobrych chęciach, gubiąc z oczu inne ważne potrzeby dziecka i swoje. Kiedy dziecko dorasta i zechce się przeciwstawić tym pragnieniom rodzica - konflikt murowany. Matka czy ojciec mogą poczuć się zdruzgotani, rozczarowani, oszukani, niedocenieni a tym samym rozeźleni.

ZŁOŚĆ - ZAPOMNIANA

Wielu ludzi nie miało okazji nauczyć się, w jaki sposób konstruktywnie radzić sobie z gwałtownymi uczuciami. Już w dzieciństwie zabronione było ich wyrażanie, musiały być ukrywane i w konsekwencji - tłumione. Zgodnie ze starym prawem: "w przyrodzie nic nie ginie" - te wyparte uczucia również gromadzą się w naszym wnętrzu i wystarczy jakiś zapalnik - aktualna sytuacja np. rozczarowania, frustracji ważnej potrzeby, lęk aby tą starą stłumioną złość obudzić. Stąd niekiedy obserwatorzy domowej awantury nie mogą się nadziwić czemu rodzic wpadł w taką silną złość przy wydawałoby się błahym z pozoru powodzie.

Wielu dorosłych wchodząc w rolę rodzica dokładnie wyczuwa czego chciałoby zaoszczędzić swoim dzieciom w powodu własnych gorzkich doświadczeń z dzieciństwa. Smutna rzeczywistość jest jednak taka, że często nie wystarczy postanowienie i dobra wola by uniknąć niepotrzebnego ranienia swoich dzieci. Im rany rodzica głębsze tym większy ma on potencjał by nieświadomie krzywdzić swoje potomstwo.
Jeśli zauważysz Drogi Rodzicu, że jest coś, co wciąż cię dogania i przeszkadza w tym by dobrze radzić sobie ze sobą, ze swoim życiem a ostatecznie również ze swoim dzieckiem - wiedz, że wtedy niezwykle ważne jest poszukanie profesjonalnej pomocy. Dla siebie, dla swojego dziecka i dla ubogacenia w zdrowy sposób waszej więzi.